Julia Bukarowicz od 2017 r. jest asystentką sz. centralnego. Porozmawialiśmy o różnicach między żeńskim a męskim sędziowaniem.

Piłka nożna wśród kobiet zyskuje na popularności, ale kiedyś wcale tak nie było. Dlaczego Ty zdecydowałaś się na to, żeby zostać sędzią?
Odkąd pamiętam zawsze interesowałam się piłką nożną. To zasługa tego, że wychowywałam się w otoczeniu samych chłopców, a jak się domyślasz, żaden z nich nie chciał bawić się ze mną lalkami. I tak zrodziła się miłość do piłki. Marzyłam o tym, żeby zostać piłkarką, trenowałam kilka lat, ale życie zweryfikowało te plany. Wtedy przeczytałam gdzieś informację o kursie sędziowskim. Za wszelką cenę nie chciałam rozstawać się z futbolem, więc postanowiłam spróbować swoich sił. Śmiało mogę powiedzieć, że to była jedna z lepszych decyzji jakie podjęłam.

Gdy dołączyłaś do organizacji, co najbardziej zaskoczyło Cię na plus, a co na minus?
Miłą niespodzianką było dla mnie to, że choć byłam jedną z niewielu kobiet na kursie sędziowskim, zostałam bardzo miło przyjęta. Nie odczuwałam niechęci do swojej osoby, a wręcz moi koledzy otoczyli mnie opieką, chętnie dzielili się wiedzą i doświadczeniami. Zawsze też służyli pomocą, szczególnie na samym początku mojej ścieżki sędziowskiej, dzięki czemu było mi łatwiej wejść w to środowisko. Na minus? Naprawdę nie pamiętam, żeby coś niemile mnie zaskoczyło, a pamięć mam dobrą.

Masz okazje sędziować mecze kobiet i mężczyzn. Jakie są największe różnice między tymi rozgrywkami?
Nasuwają mi się na myśl dwie istotne różnice między rozgrywkami kobiet i mężczyzn. Pierwszą jest tempo gry, które u mężczyzn jest zdecydowanie szybsze, a mecze pod względem kondycyjnym bardziej wymagające. Jednak patrząc na to z drugiej strony w meczach męskich jest łatwiej „czytać grę” i przewidywać rozwój wydarzeń. Natomiast u kobiet często można spotkać się z sytuacjami niecodziennymi, które potrafią zupełnie zaskoczyć.
Drugą rozbieżnością jest to, że my jako kobiety sędzie jesteśmy inaczej odbierane. Przez piłkarki jesteśmy postrzegane jako „jedne z nich” i po prostu wykonujemy swoją pracę. Natomiast panowie często oceniają nas zanim zdążymy podjąć jakąkolwiek decyzję na boisku – głównie przez pryzmat płci. Zdarzają się sytuacje – zarówno negatywne jak i pozytywne – a my jako kobiety nie potrzebujemy dodatkowych ulg na boisku. Chcemy być oceniane bez uprzedzeń, wyłącznie za to jak sędziujemy.

Czy sędziowskie zespoły kobiece różnią się w podejściu od tych męskich? Mają swoje charakterystyczne rytuały? Czy coś z damsko-męskiej szatni nie przeszłoby tylko w damskiej?
Różnic jest niewiele. Zazwyczaj jeździmy w stałych trójkach sędziowskich, ale zdarza się, że czasami pojadę na mecz z sędziami, które są z drugiego końca Polski. Wtedy widzę je po raz pierwszy i ciężko mówić o jakichś przedmeczowych rytuałach. Natomiast w swojej trójce sędziowskiej mamy własne przyzwyczajenia, przesądy, nawyki, które każda z nas zna. Mam jedną koleżankę, która bez zjedzenia zielonego banana nie wyjdzie na boisko. Oczywiście bez względu na to jak dobrze się znamy lub nie, zawsze staramy się zachować pełen profesjonalizm i odpowiednio przygotować do meczu.

Rozmawiał Jakub Jankowski