logo ws new

W naszej organizacji działa od 1997 r. Członek Komisji Rewizyjnej WS Łódź i Komisji Programu Mentorskiego KS ŁZPN, ale przede wszystkim - doświadczony sędzia. W styczniu został „Super Kaloszem”. Poznajcie Jacka Bernacika.

JJ: - Podczas tegorocznego balu sędziów otrzymałeś tytuł „Super Kalosza”. Co takie wyróżnienie znaczy dla osoby, która w naszej organizacji jest już od 23 lat?

JB: - Jak już powiedziałem na balu - byłem bardzo zaskoczony. Wyróżnienie jest jak najbardziej wspaniałe, ale odbiera się je dziwnie w wydziale, w którym co tydzień sędzie i sędziowie jeżdżą na mecze najwyższych szczebli. W wydziale, gdzie w minionym roku zanotowaliśmy awanse sędzi na centralę, powrót Pawła Pskita tam gdzie jego miejsce (Ekstraklasa), awanse asystentów (Piotr Szubielski - Ekstraklasa, Jakub Jankowski - Szczebel Centralny). Albert Różycki jako arbiter Top Amator B prowadził zawody w Fortuna I lidze. Sędzie i sędziowie po wykonaniu ciężkiej pracy awansują na wyższe szczeble jak III i IV liga, czy okręgówka, a Paweł Malec poświęca swój prywatny czas, żeby prowadzić treningi. To wyróżnienie otrzymuje jednak „Starszy Pan”, któremu frajdę sprawia machanie sztandarem. Zostałem miło zaskoczony, ponieważ Kapituła Nagrody doceniła coś, co nie jest takie oczywiste dla każdego. Dziękuję.

- Kurs ukończyłeś w 1997 r. Czemu w ogóle zdecydowałeś się zostać arbitrem?

- Za stary już byłem na karierę „Pana Piłkarza” (śmiech) i chciałem zobaczyć jak wygląda zabawa w piłkę od drugiej strony. A często na tę drugą stronę narzekałem jako kibic. Nie było to jednak specjalnie zaplanowane. Podanie na kurs złożyłem w ostatnim możliwym terminie, dosłownie chwilę przed zamknięciem ŁZPN.

- Z perspektywy czasu, czego Twoim zdaniem uczy sędziowanie?

- Obiektywizmu. Jedną z pierwszych rzeczy jaką Instruktorzy nam przekazali, była informacja, że po kursie zmieni nam się sposób oglądania meczów. Nikt w to nie wierzył. Kurs kończyli przecież kibice drużyn grających co tydzień w najwyższej klasie rozgrywkowej. I co mecz podejmowane były niekorzystne decyzje dla ich pupili. A jednak - po kursie nigdy nie zdarzyło mi się już nawet pomyśleć źle o zespole sędziowskim, który rozstrzygał w meczach, które oglądałem. Mówiłem sobie ,,był bliżej sytuacji - widział lepiej''. Niebawem na własnej skórze przekonałem się, jak trudna to jest „zabawa” i jak silnym trzeba być psychicznie. Z mojego kursu zostało dwóch najsilniejszych: Jarek Różycki i ja.

- Jakie wydarzenia w historii WS Łódź były dla Ciebie najbardziej istotne?

- Czyli jednak „Starszy Pan” może opowiedzieć co nieco o historii WS. Ja tylko tak staro wyglądam (śmiech). Najważniejsze były wszystkie wydarzenia, które pozwoliły naszemu środowisku na jakąś cząstkę niezależności, które spowodowały, że inaczej zaczęliśmy być postrzegani w środowisku piłkarskim. Mam na myśli wybory, zmiany Przewodniczących, zmiany regulaminów, kary dla zawodników i osób towarzyszących za złe zachowanie, zmiany formy szkolenia sędziów - za co należą się podziękowania dla Komisji Szkoleniowych. Natomiast na największą integrację w WS Łódź wpływ miały dwa wydarzenia. Pierwszym było zorganizowanie turniejów piłkarskich, których pomysłodawcą był Albert Różycki i kontynuowanie tej tradycji przez WS Zgierz pod czujnym okiem Piotra Szymczyka. Drugim przygotowanie balów sędziowskich przez Pawła Malca, który wykazał się dużym zaangażowaniem. Gdyby nie te bale może nie byłoby „Super Kalosza”.

- Czy masz swój ulubiony mecz, który sędziowałeś?

- Były to dwa mecze. Kiedyś mecze juniorów starszych i młodszych rozgrywane były jeden po drugim. Zostałem wyróżniony przez Kierownika Obsady i delegowany w roli asystenta na taki derbowy dwumecz między ŁKS Łódź a Widzewem. Mecz juniorów starszych rozgrywany był na głównej płycie starego stadionu przy al. Unii 2 o godz. 11:00. Towarzyszyła mi mała trema. W zespole sędziowskim dwóch Panów z centrali i ja. Sędzią głównym był śp. Adam Szubielski, pierwszym asystentem Zbigniew Kluza. Ze względu na emocje i to, że mecz był na głównej płycie, a ja jeszcze biegałem od strony Galery, pamiętam tylko, że wygrali goście. Po meczu Adam nic nie mówił, więc błędów chyba nie popełniłem… Albo uznał, że na omówienie wszystkich jest za mało czasu. W kolejnym meczu, tym razem juniorów młodszych, który rozpoczynał się o godz. 13:00, zmieniał się sędzia główny, ale też… miejsce rozgrywania zawodów. Mieliśmy ze Zbyszkiem dwadzieścia minut (tylko dzięki uprzejmości Adama - skrócił przerwę), aby dojechać autem do obiektu znajdującego się przy dawnym Lunaparku. Jechaliśmy w strojach sędziowskich. Ale pierwszy gwizdek w zawodach wybrzmiał równo o godz. 13:00.

- Na koniec pytanie o Przepisy Gry. Która zmiana z tych ostatnio wprowadzonych jest najbardziej logiczna i potrzebna w futbolu?

Wymieniłbym dwie :
1. Zawodnik zmieniany w trakcie meczu będzie musiał opuścić boisko najbliżej miejsca, w którym stoi lub w miejscu wskazanym przez arbitra – to powinno skrócić do minimum grę na czas;
2. Kontakt piłki z arbitrem pozwala na przerwanie gry, gdyby okazało się, że mógłby pośredniczyć w korzystnej akcji lub nawet zdobyciu bramki.

Czekam również na skrupulatniejsze (i nie chodzi o tolerancję 2-3 sekund) egzekwowanie przepisu, o karze zespołowej, przy kontrolowaniu piłki ręką/ramieniem przez bramkarza zanim ją zwolni, przez czas dłuższy niż 6 sekund, na meczach wyższych szczebli, w tym również - a może przede wszystkim - międzynarodowych.

Rozmawiał Jakub Jankowski

PRZYDATNE LINKI

wniosek
tymbark
amo
extranet_sedziowie
pzpn